Odnośnie zawartości paczuszki-pokaż kotku co masz w środku:
Robiłam takiego kurczaka pierwszy raz,więc trzymałam się ściśle wskazówek wyszczególnionych z tyłu opakowania,a jakoś kosmicznie skomplikowane nie były,więc nawet taka noga jak ja sobie poradziła z czytaniem ze zrozumieniem i wprowadzaniem teorii w praktykę.
Przygotowywałam porcję dla jednej osoby,obrabiałam zatem jedną, pojedynczą pierś z kurczaka,którą odrobinę rozbiłam mając sposobność wyładowania ewentualnie skumulowanych pokładów złości i agresji.
Rozpoczynając należy wymieszać trochę przyprawy z 4 łyżkami oleju i tak też zrobiłam.Przyprawę sypnęłam na przysłowiowe"oko'. Chociaż już teraz wiem,że na 1 pierś te 4 łyżki oleju to za dużo i następnym razem dam mniej-pewnie 2 łyżki.
Natarłam powstałą marynatą kurczaka.
Załadowałam ofiarę do papierowej torebki i dręczyłam dalej smażąc na lekko rozgrzanej patelni już bez tłuszczu,co jakiś czas przekręcając torebkę z jednej strony na drugą.Torebki są bardzo pakowne,duże,głowę bym tak wsadziła,no ok,może głowę nie,ale stopę to na pewno.Owe męczarnie trwały nieco ponad 10 minut, byłam w tych torturach na tyle łaskawa, że płomień nie był zbytnio intensywny.
Mięsko wyszło naprawdę smaczne,ładnie pachnące i przyjemnie się prezentujące,ma się wrażenie,jakby było odparowane,duszone na parze,jest tak chudziutkie,że je się je bez wyrzutów sumienia. Ciekawie skomponowana kombinacja przypraw nadaje kurczakowi bardzo dobry smak.Co prawda docelowo posiłek nie był przygotowany dla mnie,ale skubnęłam dość sporo,żeby na własnej skórze, a raczej języku sprawdzić jak to wyszło i móc opisać wrażenia.
Podałam kurczaka z białym ryżem oraz sosem pomidorowo-paprykowym z ananasem ze słoiczka,który dostałam od Mamy.
Zatem wszystko na plus.W opakowaniu jest w sumie 5 torebek,więc będę mogła powtórzyć zabawę jeszcze 4 razy.Zakupiłam dany produkt w stokrotce płacąc(promocyjnie oczywiście)- 2,99zł.
dziękuję za miłe słowa :) pozdrawiam i powodzenia w kuchni;)
OdpowiedzUsuń