Trochę lata z mrożonki.Wiadomo,że o wiele lepiej, zdrowiej, smaczniej i sensowniej byłoby przygotować w ten sposób świeżą fasolkę,ale jak się nie ma co się lubi,to się lubi co się ma.Dobrze,że można czasem sięgnąć po mrożonkę,gdy nie ma dostępu w danym sezonie do określonych warzyw,czy owoców.Zawsze jest to jakiś ratunek, namiastka smaku danego frykasa w zastępstwie jego świeżej wersji,określmy to oryginalnego "egzemplarza".
Składniki:
- 1 opakowanie(450g)żółtej fasolki szparagowej(mrożonej)
- sól
- 0,5 łyżeczki przyprawy kucharek
- 1 łyżka masła
- 1 łyżka bułki tartej
Wykonanie:
Fasolkę gotuję,aż będzie miękka w osolonej wodzie z dodatkiem przyprawy kucharek.
Ugotowaną fasolkę odcedzam na sitku.
Masło roztapiam na patelni i gdy się rozpuści dodaję do niego bułkę tartą.Wszystko przez moment podgrzewam na niedużym płomieniu do połączenia się składników soląc odrobinę całość w międzyczasie.
Fasolkę przekładam do talerza i polewam ją rozpuszczonym masłem z tartą bułką.
Owa fasolka była dla nas opcją na kolację.Dość lekki i wcale nie bardzo kaloryczny posiłek,a z pewnością zaspokoi głód.Fasolka sama w sobie ma niedużo kalorii,a posiada jako warzywo wiele witamin,także nawet taki drobny grzeszek w postaci polewki z masła i bułki nie powinien bardzo obciążyć naszego sumienia i przede wszystkim naruszyć figury.Zwłaszcza,gdy nie zjemy owej kolacji zbyt późno,a po niej jeszcze zaserwujemy sobie solidny spacer(u mnie z psem w asyście Męża,tudzież z Mężem w asyście psa,zależy jak na to spojrzeć ;))oraz szklankę wody z cytryną na lepsze trawienie.Jedzenie proste,szybkie w przygotowaniu,a jakie smaczne i uchroni nas od burczenia w brzuchu.
Klasyka najlepsza :) nic tylko czekać na świeżą
OdpowiedzUsuńJa też nie mogę się doczekać świeżej..takiej zerwanej ze swojego ogrodka..
OdpowiedzUsuńuwielbiam! :))))
OdpowiedzUsuńnajlepszą zawsze robiła moja mama i babcia hehe :)